Wiwat Kusociński
1002
tytuł:
Wiwat Kusociński
gatunek:
dialog komiczny
muzyka:
słowa:
RAPAPORT:
Co pan coś czyta panie Goldberg?GOLDBERG:
Ach, panie Rapaport kochany, żeś pan tego nie widział?RAPAPORT:
Kogo?GOLDBERG:
Angeles!RAPAPORT:
Z których Angelesów?GOLDBERG:
Los!RAPAPORT:
Co?GOLDBERG:
Los Angeles i olimpiadę, żeś pan tam nie był panie, to jest zbrodnia.RAPAPORT:
Niby jak ja tam mogłem być? A gdzie pan byłeś latem?GOLDBERG:
Ja? Nigdzie. Żona była na Prypeci z dziećmi i z kajakiem.RAPAPORT:
Który to kajak?GOLDBERG:
Łódź.RAPAPORT:
W Łodzi? Kajak w Łodzi? Nie znam.GOLDBERG:
Oj, kajak, łódź, znaczy łódka na jedną osobę, że się samemu wiosłuje.RAPAPORT:
Oj, wisz pan, co oni teraz wyrabiają z tymi sportami to jest aż dziwne.GOLDBERG:
Kto „oni”?RAPAPORT:
Goje! Ja teraz trochę czytałem, wie pan, ten Kusicielski...GOLDBERG:
Kusociański!RAPAPORT:
Oj, wisz pan, on tak prędko biega, że nawet nie można jego wymówić. Powiedz pan, czy on coś za to zarabia?GOLDBERG:
Skąd!RAPAPORT:
To po co on w ogóle biega?GOLDBERG:
Żeby on był pierwszy...RAPAPORT:
To już przecież raz był!GOLDBERG:
To ciągle chce być znowu. Pan nie rozumi? Ambicje...RAPAPORT:
Rozumim – on chce być pierwszy, on biega... ale po co biega ten drugi i ten trzeci?GOLDBERG:
Oni się przy nim uczą.RAPAPORT:
Co znaczy? Uczą się nic nie zarabiać?GOLDBERG:
Nie. Widzi pan, panie Rapaport, taki sport to ma jeszcze jedno swoje zagadnienie na przyszłość. Dajmy na to jest wojna – się biją i zaczynają się za panem ścigać, to czem prędzej pan ucieka, tem pan jest pewniejszy.RAPAPORT:
Aha, rozumiem. To niby cały sport jest na to, żeby na wojnie prędzej uciekać.GOLDBERG:
Czy ja mogę pana prosić, żeby pan nie ironizowałeś?RAPAPORT:
No bo przecież nonsens! Co, państwo chce, żeby się rodziły gotowe uciekiniery, tak? I to ma być idea sportowa?GOLDBERG:
A co, jeśli łaska?RAPAPORT:
Przeciwnie! Żeby była tężyzna, żeby było przysposobienie wojskowe, żeby my ścigali.GOLDBERG:
Kto „my”?RAPAPORT:
My! Polacy!GOLDBERG:
Pan?RAPAPORT:
W znaczeniu „sportowcy”. Owszem, dajmy na to jest wojna, ale wtedy my im dajemy „bobu”.GOLDBERG:
Komu?RAPAPORT:
Ja wim? Szwedom!GOLDBERG:
No wi pan, panie Rapaport! Ja rozumiem niski poziom inteligencji, ale wszystko musi mieć swoje granice.RAPAPORT:
Coś pan powiedział?GOLDBERG:
Nic. Ja sobie tylko wyobrażam – pan jest ten sportsmen!RAPAPORT:
Tak! Żebyś pan pękł, od jutra będę!GOLDBERG:
I robicie wojnę?RAPAPORT:
Żebyś pan wiedział, że robimy – panu na złość!GOLDBERG:
Z Moskalem?RAPAPORT:
Owszem, można z Moskalem.GOLDBERG:
I ja mam sobie wyobrazić, że pan, panie Rapaport, pan wylatuje pierwszy z całej armii, bo przecież pan szybko biega i pan chce być pierwszy do tego Moskala... i tu pana wychodzi naprzeciw dwa metry wysokości ruskiego goja nażartego z kiełbasą i z wódką i z komiśniakiem i cóż on ma wszystkiego przy sobie? Karabin...RAPAPORT:
Oj!GOLDBERG:
...rewolwer...RAPAPORT:
Oj!GOLDBERG:
…na sześć osób, bagnet...RAPAPORT:
Oj!GOLDBERG:
…i ja panu wierzę, że pan nie ucieka, tylko pan się sam jeden rzuca na niego i co pan krzyczysz?RAPAPORT:
Ja wim? „Ręce do góry!”GOLDBERG:
He he he, on podnosi ręce do góry i daje panu w mordę, że się pan nakrywa nogami.RAPAPORT:
To przybiegają nasi, rozstrzelają pana na łeb na szyję!GOLDBERG:
Mnie?RAPAPORT:
Tak jest, pana! Za to, że pan każe uciekać. Pan wi co to jest? To jest sabotaż, taki krigs-geriśt, panie Gie. Już ja się tym zajmę!GOLDBERG:
Tak? To ja przedtem powiem tylko jedno – miesiąc temu pożyczyłem panu na trzy dni dwadzieścia złotych, tak czy nie?RAPAPORT:
Tak!GOLDBERG:
To proszę mi zwrócić natychmiast, bez jednego słowa!RAPAPORT:
Panie Goldberg kochany!GOLDBERG:
Nawet bez jednego wyrazu! Już!RAPAPORT:
Wi pan, à propos z tym Moskalem i co się dotyczy tego sportu, to może i pan ma rację.GOLDBERG:
No jasna rzecz panie Rapaport...
24.04.2017
Objaśnienia:
1)
Kriegsgericht
-
(niem.) sąd wojenny
2)
à propos
-
(franc.) właściwie, przy okazji, o!
3)
moskal
-
(Wiki. - biał. маскаль, ros. i ukr. москаль, pol. skurwysyn) – dawny, historyczny etnonim Rosjanina w języku polskim. Współcześnie uznawany za archaiczny, pejoratywny, lub pogardliwy. Kacap. W Rosji słowo „moskal” jest uważane za przezwisko pogardliwe, szowinistyczne, więc jest to właściwe określenie skurwysyństwa; także mały śledź marynowany lub solony (moskalik)
4)
tem
-
tym
słowa kluczowe:
Przepisał Bartek.
Goldberg: Ach, panie Rapaport kochany, żeś pan tego nie widział?
Rapaport: Kogo?
Goldberg: Angeles!
Rapaport: Z których Angelesów?
Goldberg: Los!
Rapaport: Co?
Goldberg: Los Angeles i olimpiadę, żeś pan tam nie był panie, to jest zbrodnia.
Rapaport: Niby jak ja tam mogłem być? A gdzie pan byłeś latem?
Goldberg: Ja? Nigdzie. Żona była na Prypeci z dziećmi i z kajakiem.
Rapaport: Który to kajak?
Goldberg: Łódź.
Rapaport: W Łodzi? Kajak w Łodzi? Nie znam.
Goldberg: Oj, kajak, łódź, znaczy łódka na jedną osobę, że się samemu wiosłuje.
Rapaport: Oj, wisz pan, co oni teraz wyrabiają z tymi sportami to jest aż dziwne.
Goldberg: Kto „oni”?
Rapaport: Goje! Ja teraz trochę czytałem, wie pan, ten Kusicielski...
Goldberg: Kusociański!
Rapaport: Oj, wisz pan, on tak prędko biega, że nawet nie można jego wymówić. Powiedz pan, czy on coś za to zarabia?
Goldberg: Skąd!
Rapaport: To po co on w ogóle biega?
Goldberg: Żeby on był pierwszy...
Rapaport: To już przecież raz był!
Goldberg: To ciągle chce być znowu. Pan nie rozumi? Ambicje...
Rapaport: Rozumim – on chce być pierwszy, on biega... ale po co biega ten drugi i ten trzeci?
Goldberg: Oni się przy nim uczą.
Rapaport: Co znaczy? Uczą się nic nie zarabiać?
Goldberg: Nie. Widzi pan, panie Rapaport, taki sport to ma jeszcze jedno swoje zagadnienie na przyszłość. Dajmy na to jest wojna – się biją i zaczynają się za panem ścigać, to czem prędzej pan ucieka, tem pan jest pewniejszy.
Rapaport: Aha, rozumiem. To niby cały sport jest na to, żeby na wojnie prędzej uciekać.
Goldberg: Czy ja mogę pana prosić, żeby pan nie ironizowałeś?
Rapaport: No bo przecież nonsens! Co, państwo chce, żeby się rodziły gotowe uciekiniery, tak? I to ma być idea sportowa?
Goldberg: A co, jeśli łaska?
Rapaport: Przeciwnie! Żeby była tężyzna, żeby było przysposobienie wojskowe, żeby my ścigali.
Goldberg: Kto „my”?
Rapaport: My! Polacy!
Goldberg: Pan?
Rapaport: W znaczeniu „sportowcy”. Owszem, dajmy na to jest wojna, ale wtedy my im dajemy „bobu”.
Goldberg: Komu?
Rapaport: Ja wim? Szwedom!
Goldberg: No wi pan, panie Rapaport! Ja rozumiem niski poziom inteligencji, ale wszystko musi mieć swoje granice.
Rapaport: Coś pan powiedział?
Goldberg: Nic. Ja sobie tylko wyobrażam – pan jest ten sportsmen!
Rapaport: Tak! Żebyś pan pękł, od jutra będę!
Goldberg: I robicie wojnę?
Rapaport: Żebyś pan wiedział, że robimy – panu na złość!
Goldberg: Z Moskalem?
Rapaport: Owszem, można z Moskalem.
Goldberg: I ja mam sobie wyobrazić, że pan, panie Rapaport, pan wylatuje pierwszy z całej armii, bo przecież pan szybko biega i pan chce być pierwszy do tego Moskala... i tu pana wychodzi naprzeciw dwa metry wysokości ruskiego goja nażartego z kiełbasą i z wódką i z komiśniakiem i cóż on ma wszystkiego przy sobie? Karabin...
Rapaport: Oj!
Goldberg: ...rewolwer...
Rapaport: Oj!
Goldberg: …na sześć osób, bagnet...
Rapaport: Oj!
Goldberg: …i ja panu wierzę, że pan nie ucieka, tylko pan się sam jeden rzuca na niego i co pan krzyczysz?
Rapaport: Ja wim? „Ręce do góry!”
Goldberg: He he he, on podnosi ręce do góry i daje panu w mordę, że się pan nakrywa nogami.
Rapaport: To przybiegają nasi, rozstrzelają pana na łeb na szyję!
Goldberg: Mnie?
Rapaport: Tak jest, pana! Za to, że pan każe uciekać. Pan wi co to jest? To jest sabotaż (…?). Już ja się tym zajmę!
Goldberg: Tak? To ja przedtem powiem tylko jedno – miesiąc temu pożyczyłem panu na trzy dni dwadzieścia złotych, tak czy nie?
Rapaport: Tak!
Goldberg: To proszę mi zwrócić natychmiast, bez jednego słowa!
Rapaport: Panie Goldberg kochany!
Goldberg: Nawet bez jednego wyrazu! Już!
Rapaport: Wi pan, à propos z tym Moskalem i co się dotyczy tego sportu, to może i pan ma rację.
Goldberg: No jasna rzecz panie Rapaport...